BALTIC COUNCIL - Nowości

Studia za granicą oczami naszej aplikantki!

STUDIA W HOLANDII: DOŚWIADCZENIE ZMIENIAJĄCE PERSPEKTYWĘ

Studia w Holandii
Chcesz studiować za granicą i potrzebujesz inspiracji? Może chcesz się dowiedzieć trochę więcej, jak to wszystko wygląda i przede wszystkim czy warto? Jeśli tak, to bardzo dobrze trafiłeś. Jestem studentką pierwszego roku Computing Science na Radboud University w Nijmegen i postaram się opowiedzieć Ci trochę więcej o mojej przygodzie ze studiowaniem w Holandii.


Zacznijmy od początku
Dość istotne pytanie, jak to się wszystko zaczęło? Tak naprawdę, gdyby nie targi edukacji międzynarodowej Baltic Council w październiku 2021, to prawdopodobnie nadal byłabym w Polsce. Na tym wydarzeniu zobaczyłam, że  wyjazd za granicę wcale nie jest aż tak skomplikowany, bo z lekką pomocą, pomysłem na siebie i wsparciem, bez problemu można się dostać na studia zagraniczne. Po głębszej analizie tematu: jaki mam wybór wśród wszystkich uczelni w Europie, kwestii finansowych a także warunków jakie muszę spełniać, wybrałam trzy uczelnie w Holandii, na których chciałam studiować, czyli: Radboud University (RU), Delft University of Technology i University of Twente. Z racji, że na dwóch ostatnich uczelniach wybrałam kierunki, które wymagają egzaminów wstępnych (czyli tzw. numerus fixus), których terminy aplikacji były do połowy stycznia, miałam miesiąc na zdanie egzaminu z angielskiego (zdawałam CAE i zdecydowanie nie polecam zostawiać tego na ostatnią chwilę, bo ilość stresu przy tym wszystkim jest nie do opisania). Na szczęście udało mi się zdać CAE i na czas odebrać wyniki – i w tym momencie to już była połowa sukcesu.


Pomoc od Baltic Council
Do Baltic Council zgłosiłam się po targach edukacji międzynarodowej – czyli listopad, od razu udzielono mi wsparcia. Pamiętam, że prowadził mnie Adam, a z racji, że wtedy jeszcze nawet nie wiedziałam jaki kierunek chce wybrać, dostałam od niego maila z różnymi propozycjami i uczelniami pod kątem Computer Science  & IT oraz Engineering and Technology, którymi potencjalnie najbardziej mogłabym być zainteresowana. Jedną z propozycji było właśnie RU i to wtedy zaczęła się moja przygoda z tą uczelnią. Jeszcze rok temu nie wiedziałam, że ten uniwersytet odegra tak dużą rolę w moim życiu. Aplikacje do Delft University of Technology i University of Twente były dość stresujące, bo miały wstępne egzaminy i dość sporo trzeba się było do nich przygotowywać, w przeciwieństwie do RU, gdzie proces aplikacji był bardzo przyjemny. Głównie należało napisać CV, list motywacyjny, zrobić certyfikat językowy, mieć dość dobre oceny z poprzednich lat i zdawać maturę z odpowiednich przedmiotów. Tak naprawdę w Radboud oceniania była moja dotychczasowa praca w liceum (po raz pierwszy i chyba jedyny przydały się moje czerwone paski na świadectwach). Jednak jak już zaczęłam studiować to dotarło do mnie, dlaczego Computing Science w Nijmegen nie jest kierunkiem numerus fixus. Otóż  zapamiętaj to proszę dokładnie - w RU tak naprawdę pierwszy rok jest permanentnym egzaminem wstępnym, który przesiewa bardzo dużą ilość osób. Poziom studiów  i idący za nim nakład pracy jest tak wysoki, że niektórzy nie są w stanie temu sprostać i rzucają pojedyncze kursy, albo cały kierunek. Było dla mnie dość dużym zaskoczeniem jak ciężko jest rozplanować czas na wszystko co jest niezbędne, aby nie zostać w tyle z materiałem i jaki ogrom pracy trzeba w to włożyć. Jak się okazało trzeba mieć również dobre podstawy wyniesione z dotychczasowej szkoły, czasami po prostu nie da się wszystkiego nadrobić. Oczywiście mówię tylko z doświadczenia jako student Computing Science, i nie wiem  jak to wygląda na innych kierunkach.


Szukanie mieszkania
Jeśli masz zapamiętać jedną rzecz z tego artykułu, to to jest ten moment. Zacznij szukać mieszkania jak najwcześniej się da! Wiem, że wszyscy to powtarzają, ale jest ku temu powód, sytuacja jest tragiczna!!!! Z perspektywy czasu wiem, że wzięłam się za to trochę za późno. Wynikało to z faktu,  że uczelnia na początku przekonywała, że zapewni wszystkim międzynarodowym studentom pierwszego roku mieszkanie, tzw. safty nest, więc  na spokojnie oczekując wskazania pokoju, nie szukałam lokum na własną rękę, aż pewnego dnia dostałam maila zatytułowanego ‘’no room offer’’. W tamtym momencie byłam tak zestresowana, że przez chwile nawet myślałam, że zostanę w Polsce. Szczególnie, że w mailu na czerwono zostały podkreślone  słowa: “If you have not been able to find a room before 1 August, we urge you not to travel to Nijmegen as it will no longer be possible to find a room. You will have to start finding a room early while still being in your own country”. Poziom stresu, jaki mi wtedy towarzyszył, pokazuje sytuacja, gdy w szukanie mieszkania została zaangażowana moja rodzina i wszyscy znajomi w koło. Z pomocą przyszli rodzice i masa szczęścia. Tak naprawdę prawie w ostatniej chwili, okazało się, że znajomy znajomych moich rodziców, który pracuje w Brukseli ma córkę, która studiuje w Holandii na RU i na pół roku może mnie do siebie ,,przygarnąć’’. Odczułam ogromną ulgę, bo to oznaczało, że jestem wstanie spełnić wszystkie wymagania uczelni. Wyjazd okazał się możliwy.  W tym miejscu chcę przytoczyć historię, które słyszę wśród znajomych, że właśnie z tego względu, wielu nie udało się rozpocząć studiów. Na szczęście wszystko się poukładało, a jakiś tydzień po tym jak na własną rękę ogarnęłam mieszkanie, odezwała się do mnie uczelnia z ofertą pokoju na rok, którą oczywiście przyjęłam. Był to happy end – i ogromna ulga - ale dzisiaj jestem w tym samym momencie, bo szukam miejsca na kolejny rok. Z racji, że kryzys mieszkaniowy w Holandii jest coraz większy, nie kładła bym całej nadziei w pomocy od uczelni i dużo wcześniej zaczęłabym szukać pokoju dla świętego spokoju. Szczególnie, że w marcu są organizowane dni otwarte uczelni i wtedy już się można trochę zapoznać z miastem i zacząć szukać miejsca do życia. Jeszcze jedna kwestia, która mnie dość zaskoczyła w szukaniu mieszkania, to postawa właścicieli mieszkań. Odbieram to trochę jako dyskryminację. Oferty, które znajdują się na stronach na Facebooku, bardzo często zawierają sformułowanie: ‘’no internationals”. Dużo osób również wymaga wysyłania swoich zdjęć, pisania wypracowania na swój temat, a raz chyba nawet się natknęłam na ogłoszenie, w którym trzeba było opowiedzieć swój ulubiony żart, czy wysłać link do ulubionego filmu na YouTube. Wydaje się to trochę przesadą, ale ludzie są tak zdesperowani, żeby znaleźć miejsce do życia, że nawet już nie kwestionują tych metod. Dwieście osób chętnych na jeden pokój, jest w tym momencie standardem. Z tego właśnie powodu właściciele urządzają casting oraz podnoszą ceny za pokoje, które są dość małe i w bardzo słabym standardzie. To była jedna z kwestii, która na początku dość mocno mnie zszokowała. Ogólnie jeśli planujesz wyjazd na studia za granicę, musisz się liczyć z ogromną ilością stresu i niepewności, ale jeśli masz cierpliwość, wytrzymałość, trochę szczęścia (a znajomości też nie zaszkodzą), to jest szansa, żeby znaleźć coś dla siebie.


Nijmegen „old city, young vibe”

Gdy w sierpniu, przyjechałam do Nijmegen, od razu byłam zakochana w tym miejscu. Mimo, że jest to miasto uważane za najstarsze w Holandii, jest ono bardzo młode duchem. Przepełnione studentami, barami i różnymi atrakcjami a przed wszystkim jest bardzo urokliwe. Studiowanie to jest coś więcej niż tylko uczęszczanie na wykłady, to również poznawanie nowych ludzi, rozwijanie się i jak najlepsze wykorzystanie swojego czasu jako student. W tej kwestii Nijmegen i RU ma bardzo dużo do zaoferowania. Przede wszystkim Radboud sportcentrum proponuje aż 80 różnych zajęć sportowych, od wioślarstwa po rugby. Na pewno nie można narzekać na mały wybór. Osobiście nie miałam zbytnio czasu, żeby się tam wybrać i trochę poćwiczyć, ale od tego roku planuje zobaczyć jak to wygląda. Ale zajęcia sportowe to nie jest jedyna dostępna opcja. W Nijmegen funkcjonuje wiele stowarzyszeń studenckich, na przykład Thalia, której jestem członkiem. Thalia, czyli stowarzyszenia dla studentów Computing Science i Information Sciences, co tydzień organizuje różne atrakcje na przykład: casino night, czy borrels, czyli spotkania, na których można się napić piwa i porozmawiać, czy to ze znajomymi, czy ze starszymi studentami. Thalia również oferuje wiele możliwości rozwoju własnych obszarów zainteresowań, na przykład poprzez planowanie dodatkowych wykładów i warsztatów. Ale z perspektywy potencjalnego studenta najważniejszą atrakcją organizowaną przez RU jest Orientation Week w ostatnim tygodniu wakacji, tuż przed rozpoczęciem studiów.


Orientation Week
Czym tak naprawdę jest Orientation Week? Jest to tydzień, w ciągu którego masz szansę zapoznać się z innymi studentami, uniwersytetem i miastem Nijmegem. Szczerze mówiąc, to był jeden z lepszych tygodni mojego życia. Codziennie były jakieś atrakcje, m.in. craft beer tasting, into markt, intro festiwal, czy po prostu wspólne wyjścia z mentorami i wracanie do domu o czwartej nad ranem. Według mnie, nie ma lepszego sposobu na poznanie miasta i ludzi -  dlatego jeśli masz taką możliwość, to naprawdę polecam wziąć w tym udział. Właśnie wtedy poznałam moją wspaniałą grupkę Holendrów, z którymi się trzymam i którzy pomagają mi zaaklimatyzować się w nowym kraju. W gruncie rzeczy, to oni sprawiają, że czuje się w Holandii trochę bardziej jak w domu. Zmiana kraju i ułożenie sobie życia na nowo, z dala od znajomych w Polsce, może być ciężkie, jednak, jeśli trafisz na odpowiednich ludzi już na początku, to na pewno będzie Ci się łatwiej przyzwyczaić i zrozumieć wszystkie zwyczaje Holendrów. Jeszcze raz bardzo polecam udział w Orientation Week, bo z tego, co zauważyłam, ludzie, którzy nie brali w tym udziału, mieli duże problemy
z odnalezieniem swojego miejsca na studiach, ponieważ większość już uformowała swoje grupki.


Co mnie zaskoczyło w Holandii?

Tak naprawdę największym zaskoczeniem byli ludzie. Nieznajomi uśmiechający się do ciebie na ulicy, ich  pomocność i bezinteresowność. Łatwość w porozumieniu się w języku angielskim wielu, nawet starszych. Oczywiście jest to trochę męczące, żeby za każdym razem mówić „sorry English please”, ale można się do tego przyzwyczaić. Zawsze jest również możliwość nauki niderlandzkiego. Fajną opcją są darmowe kursy niderlandzkiego oferowane przez uczelnie dla studentów międzynarodowych. Można również wybrać inne języki, ale za to już niestety trzeba zapłacić. Kolejnym zaskoczeniem było to, że ludzie tutaj naprawdę jeżdżą na rowerach w każdych warunkach, nie ważne czy pada deszcz, czy śnieg, czy wieje tak mocno, że ciężko się poruszać na zewnątrz. Ostatnio nawet widziałam kobietę z trójką dzieci jadącą na rowerze, jedno dziecko na kierownicy, dwójka z tyłu, a rower jeszcze był zapchany zakupami. Szczerze mówiąc, jest to dość imponujące. Ja osobiście również podróżuję wszędzie rowerem, niezależnie od pogody. Ostatnio właśnie w śniegu  jechałam na egzamin, co skutkowało, że na salę weszłam cała przemoczona. Zaskoczyły mnie również koszty życia. Myślałam, że będzie tutaj dużo drożej, a tak naprawdę, ceny są dość porównywalne do tych w Polsce, szczególnie w sklepach spożywczych. To też zależy od tygodnia, ale średnio wydaję 120 euro miesięcznie na jedzenie, największe koszty to opłata za mieszkanie. Z racji tego, że uczelnia oferuje dużo możliwości zarobienia, a także DUO proponuje granty i pożyczki dla studentów, utrzymanie się tutaj jest możliwe, nawet wtedy, gdy chcesz być niezależny finansowo. Jednak osobiście, jeśli oczywiście masz taką możliwość, nie polecam pracy na pierwszym roku, ponieważ pierwszy rok jest kluczowy, aby utrzymać się na studiach. Wiąże się to z dużym stresem wynikającym  z konieczności  zdobycia wystarczającej liczby punktów EC (European Credit).


Pierwszy rok
Jakie wymagania trzeba spełnić, żeby nie zostać wyrzuconym z uczelni? Na pierwszym roku trzeba zdobyć odpowiednią liczbę EC. Na Computing Science jest to 39 EC z 60 możliwych. 1 EC odpowiada 28 godzinom nauki.  Jak widzisz nie jest to mało.  Jeśli niestety nie uda Ci się tego zrobić, to zostajesz wyrzucony ze studiów i nie możesz wrócić na dany kierunek, przez 3 lata. Na szczęście od drugiego roku nie ma już żadnych wymagań. Początki mogą się wiązać z dość dużym stresem, ale według mnie zdobycie odpowiedniej liczby EC jest wykonalne, gdy włoży się w to trochę pracy. Jeśli ma się jakiś problem związany z kierunkiem, uczelnia oferuje  wsparcie  tzw.  Student Advisor, który może doradzić i  pomóc w rozwiązaniu trudności. Jeśli chodzi o to, jak wygląda organizacja roku akademickiego, to jest parę różnic. Po pierwsze rok rozpoczyna się we wrześniu i jest podzielony na 4 kwartały, co oznacza, że egzaminy są cztery razy w roku: w październiku, styczniu, marcu i czerwcu. Poza tym, nie ma żadnych wejściówek, przepytań ani innych egzaminów. Jedyne, co musimy robić, to tygodniowe zadania lub projekty. Co ciekawe, na moim kierunku obecność nie jest obowiązkowa ani na wykładach, ani na ćwiczeniach, więc teoretycznie na uczelni można się pojawić jedynie na egzaminy. Szczególnie, że wszystkie wykłady są nagrywane i udostępniane często jeszcze tego samego dnia na portalu Brightspace, który jest używany w RU. Jednak słyszałam, że na niektórych kierunkach niestety tak to nie wygląda. Jeśli chodzi o mój tydzień, to mam zarówno 1,5 h wykładów z każdego przedmiotu, jak i ćwiczenia, które są prowadzone przez starszych studentów. Tłumaczą nam oni materiał i odpowiadają na pytania związane z zadaniami. Jest to dość ciekawe doświadczenie. Według mnie, tworzy to bardzo przyjemną i swobodną atmosferę, jak również możliwość dość dobrego zarobku dla nich. Ogólnie, uniwersytet jest cudowny, jest wiele zielonych przestrzeni, a przestrzeń na jakiej RU się znajduje, jest ogromna. Ja nadal odkrywam różne zakątki i budynki, o których nie miałam pojęcia. Wszystko jest nowoczesne, bardzo dobrze zorganizowane, jest mnóstwo miejsc do nauki, a na terenie uniwersytetu jest też kilka restauracji i bar.


Podsumowanie
Nie ma nic bardziej rozwijającego w życiu niż podjęcie ryzyka i wyjazd samodzielny za granicę. Szczerze polecam to każdemu, bo doświadczenie, które tu zdobyłam jest bezcenne, a możliwości, które się przede mną otworzyły są nieograniczone. To o czym wspomniałam w tym artykule to jest tylko niewielki fragment, tego co się w moim życiu zmieniło po wyjeździe. Nowe znajomości, kultura, język, to wszystko pozwoliło mi się rozwinąć i poszerzyć moje horyzonty. Dlatego każdemu, kto myśli o wyjeździe na studia za granicę polecam podjęcie takiego wyzwania, gdyż jak się nie spróbuje, to będzie to jedna z tych rzeczy, których można w życiu żałować. Tak oto kończąc mój artykuł chciałabym zachęcić wszystkich do otworzenia się na różne możliwości i wzięcia pod uwagę zdobycia wykształcenia za granicą.
 

Zobacz więcej
do góry